Ile was tu było:

wtorek, 18 listopada 2014

Rozdział 2

Praca, praca... i jeszcze raz praca...

Perspektywa Elizabeth...
Otworzyłam ciężkie powieki. Spojrzałam na łóżko obok, pościelone i ani śladu choćby jednej fałdki... Usiadłam energicznie, i rozejrzałam się po pokoju. Ciemnozielone ściany, idealnie pasowały do dwóch łóżek z ni to brązowym, ni to z kremowym baldachimem. Nad łóżkami wiszące dwie kulki, z pięknymi zdobieniami, wyglądały ślicznie. Pośrodku łóżek stała mała, ciemna etażerka a nad nią wisiał nie zidentyfikowany przedmiot. Pomieszczenie było jasne, przez okno na prawie całą ścianę, przy nim było ciemnozielone siedzisko z paroma poduszkami. Po lewej stronie od okna, stała ciemna szafa. Na przeciwko mnie  było biurko z ciemnego drewna, przed nim stało  krzesło. Wstałam z łóżka, nogi włożyłam w moje ulubione puchowe kapcie, następnie podeszłam do niewielkiej acz pomieszczającej szafy. Białą koszulkę z czarnym sercem (mówiłam, że uwielbiam motywy serca?).
Brzoskwiniową bluzę, ciemne jeansy.
Wolnym krokiem zmierzyłam do hotelowej toalety, przebrałam się, zrobiłam delikatny makijaż (lekki róż na policzki, bezbarwny błyszczyk na usta oraz czarne kreski na powiekach zrobione eyelinerem). Lokówką, podkręciłam moje czarne końcówki, po czym, przełożyłam je na lewę ramię i spryskałam lakierem, do włosów. Przed wyjściem z pokoju, nałożyłam na stopy różowe trampki. Szybko zbiegłam do hotelowej restauracji. Przy bufecie zamówiłam sobie gofry z bitą śmietaną i jagodami. (Pewnie myślicie... Ludzkie jedzenie? Dla wampira?! Przypominam Pół wampir - Pół  czarownica. Więc jem ludzkie jedzenie). Rozejrzałam się, w poszukiwaniu stolika, przy którym siedzi Rose. Zajmowała stolik dla czterech osób, i dłubała widelcem w talerzu. Podeszłam do niej, siadając naprzeciwko brunetki.
- Hej..
- Cześć, ależ się wystroi...łaś - ziewnęła w środku zdania.
-  Hej, ciebie też miło widzieć?- Sarknęłam - A! I nie wystroiłam się. - Powiedziałam udając oburzoną - Po śniadaniu idę szukać pracy na mieście.
-Ty i praca? Boże trzymajcie mnie, nie wierzę!
- To uwierz.
- Wiesz... właściwie to ja zaczęłam szukać pracy wczoraj.
- I co zainteresowana?
- Jednym. Ale to dopiero potem. Jak pójdziesz do centrum, zacznę szukać mieszkania.
- Ja jutro będę dalej szukać pracy...albo mieszkania. Potem ustalimy razem, które mieszkanie jest lepsze.
- Ok. Wasza wysokość! - zasalutowała jak żołnierz.
- Ugh... Jesteś nie do zniesienia. I nie nazywaj mnie tak.
- Też cię kocham. - wstała z krzesła i cmoknęła mnie w policzek, po czym tanecznym krokiem odeszła od stolika.
- Wariatka.
- Słyszałam!
**********
Nogi odmawiały mi posłuszeństwa (No przepraszam bardzo, ale przejście z jednego do drugiego końca Londynu, jest męczące). Więc szłam i szłam, aż mój wzrok napotkał kartkę;

Poszukiwana kelnerka, godziny pracy do ustalenia...

Pisały jeszcze inne rzeczy, ale to najbardziej przykuło moją uwagę.Wchodząc do środka podeszłam do blatu, za którym stała jakaś dziewczyna.
- Hej...Bo ja widziałam tą kartkę...To znaczy, ona tam na drzwiach wisi. - język mi się plątał.
- Hej! Jestem Adeline i już wołam szefową! - Jej radosny głos  odbił się echem w mojej głowie.
Zdecydowanie, mam uprzedzenie do tak radosnych ludzi.
Po chwili z zaplecza, wyszła szczupła, starsza kobieta.
- W czym ci pomóc dziecinko?
- Ja w sprawie pracy.
- Ach! Tak, tak! Chodź za mną
**********
- Zadzwonię do Pani...
- Elizabeth nie Pani.
- Więc Elizabeth, zadzwonię do ciebie gdy podejmę ostateczną decyzję. Do widzenia.
- Do widzenia! - Podałam dłoń kobiecie, i energicznie nią potrząsnęłam.
Już miałam się odwracać, gdy nagle na kogoś wpadłam. O mały włos a bym leżała, na ziemi. Podniosłam wzrok, i napotkałam czekoladowe tęczówki. JEGO tęczówki. TEN uśmiech, TE włosy, TA cera, ON cały. Nie Elizabeth to nie może być ON. ON cię zostawił...- Wszystko w porządku? - ,,No i widzisz mówiłam, że to nie on poznał by cię w końcu nie widziałaś go tylko cztery lata... HELLO?!,, Oh przymknij się podświadomości...
- Tak. - powiedziałam chyba zbyt sucho, bo automatycznie zmarszczył brwi.
- I bądź tu dobry... - westchnął - Dzień Dobry Barbro.
- Witaj Zayn. - uśmiechnęła się ciepło w stronę chłopaka... Zaraz! Czekaj! Stop! ZAYN?!
 MÓJ Ten Zayn...
Puszczając mnie, podszedł do baru.
- To co zawsze? - spytała brunetka.
- Tak, razy pięć.
- Już się robi...
Więcej nie słyszałam, jak najszybciej mogłam ulotniłam się z kawiarni ,,Daisy''.
***********
Perspektywa Rozalinde...
Siedziałam na łóżku hotelowym i sprawdzałam mieszkania. Dwa wpadły mi w oko.
Pierwsze:
Kuchnia
Salon połączony z jadalnią
Pierwsza sypialnia i do tego łazienka.
Druga sypialnia i do tego  łazienka.
Przyznaje, mam niezły gust (wiem jestem skromna, czujecie tan sarkazm?). No to teraz sprawdzę pracę... Na internecie rzecz  jasna.
O! To mnie zaciekawiło...

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz